"Kiedy Michał Servet zajmował się w Vienne drukiem swych ksiąg o Trójcy, pewien lyończyk mieszkający w Genewie [Wilhelm de Trie] wysłał list do pewnego swego przyjaciela, również lyończyka mieszkającego w Lyonie [Antoni Arneys], w którym to liście tak między innymi napisał: My nie sprzyjamy heretykom, a wy znosicie u siebie Michała Serveta, wielkiego heretyka, który drukuje księgi pełne błędów, a przebywa obecnie w Vienne w takim to a takim domu itd. Ci, którzy widzieli ten list, przypuszczają, biorąc pod uwagę podobieństwo stylu, że autorem jego jest Kalwin; poza tym nie był lyończyk ten na tyle wymowny, by mógł tak zręcznie listy układać; lyończyk ów stwierdził w prawdzie, że list sam napisał. Wysłany zaś został umyślnie w ten sposób (jak nam opowiedzieli ci, co sami go widzieli), aby dostał się do rąk władzy, a nawet samego kardynała Tournona. Są i tacy, którzy twierdzą, że sam Kalwin napisał bezpośrednio do kardynała list tej treści: Gdyby ci tak bardzo zależało na sprawie religii, jak to głosissz, to nie tolerowałbyś Serveta, który przebywa u was itd. Jakkolwiek rzecz się miała, po tych listach Servet został uwięziony w Vienne, a wraz z nim drukarz jego ksiązki. Potem, gdy potajemnie umknął z więzienia, przybył do Genewy i tego dnia, mianowicie w niedzielę, słuchał po śniadaniu kazania. Kiedy przed rozpoczęciem kazania siedział wraz z innymi, został rozpoznany przez jakichś ludzi, którzy niezwłocznie donieśli o tym Kalwinowi. Ten zaraz oskarżył go wobec magistratu, lub też starał się o wytoczenie oskarżenia, aby Serveta uwięziono za herezję. Magistrat odpowiedział, że w wolnym mieście nie można więzić człowieka, chyba że znalazłby się oskarżyciel, który dałby się uwięzić razem z oskarżonym itd.
Kalwin podsunął wtedy swego sługę, który zgłosił się jako oskarżyciel. Ów sługa był kiedyś kucharzem pewnego szlachcica, nazwiskiem Falezjusz, którego Kalwin tak wysoko cenił za jego religijność, że w jakimś liście bardzo go za to wychwalał. Lecz później, kiedy Falezjusz zdawał się sprzyjać pewnemu medykowi imieniem Hieronim (który był uwięziony z powodu zagadnienia predestynacji, jako że odmienny miał na tę kwestię pogląd), na publicznym zgromadzeniu osądzony został przez Kalwina jako heretyk. Tenże sam Kalwin posyła sługę, który zgłosił się jako oskarżyciel, wtedy Servet został wywołany z kazania, a kiedy wyjawił swoje imię, wtrącono go do więzienia wraz z owym sługą Kalwina, który przedstawiwszy poręczycieli, wkrótce potem został zwolniony. Serveta tak w więzieniu umieszczono, że nikt (chyba że miał wielkie wpływy) nie mógł się z nim spotykać, jeżeli nie był przyjacielem Kalwina. Po uwięzieniu Serveta wysłano posła do Vienne, aby przyniósł stamtąd wyrok wydany na Serveta przez vienneńczyków; vienneńczycy dali posłowi ten wyrok dodając przy tym, że Servet dzięki doniesieniu głównego kaznodziei genewczyków dostał się w ich ręce. Po przekazaniu tego wyroku wysłany został poseł do kościołów szwajcarskich w Bernie, Zurychu, Schaffhausen i Bazylei zabierając ze sobą książkę Serveta, oskarżenie sporządzone przez kaznodziejów genewskich i listy od magistratu genewskiego do ministrów owych kościołów i magistratów z prośbą o wydanie opinii w sprawie Serveta. Tymczasem wysłano do Frankfurtu pewnego człowieka imieniem Tomasz, sługę Roberta Stephanusa, który przysłane na tamtejsze targi książki Serveta spalił, aby się nie rozeszły. Poseł ów przywiózł od kaznodziejów tamtych kościołów listy, w których Servet został potępiony jako heretyk. Przeto natychmiast zwołano posiedzenie magistratu genewskiego w sprawie Serveta. Amadeusz Gorrius, dowódca milicji i pierwszy wówczas syndyk miejski, widząc, że członkowie rady skłonni są wydać wyrok śmierci na Serveta, nie chciał być obecny przy wydawaniu wyroku i oświadczył, że nie chce przykładać rąk do rozlewu krwi. To samo uczyniło kilku innych, reszta jednakże była za skazaniem, jedni na wygnanie, drudzy na dożywotnie więzienie, większość na spalenie na stosie, jeśli Servet nie chce odwoływać swych poglądów. Mówią, że także Cellarius, naczelny profesor teologii w tym mieście, nigdy nie wyraził zgody na wyrok śmierci ani w stosunku do Serveta, ani do żadnego innego heretyka. To samo opowiadają o kilku niższych ministrach tego miasta, którzy też dlatego nie byli w ogóle wezwani do wypowiedzenia swej opinii na temat Serveta. Tak więc zaprowadzono go przed trybunał i tam skazano, aby został spalony i w popiół się obrócił. Usłyszawszy ten wyrok prosił pokornie, żeby mu pozwolono zginąć od miecza, bo straszliwe męczarnie mogłyby go przywieść do zwątpienia, a przez to do zguby duszy; jeśli w czymś zgrzeszył, to zgrzeszył wskutek niewiedzy, lecz co się tyczy zamiarów i woli, to pragnął szerzyć chwałę Bożą; te prośby Serveta w sposób bardziej obszerny wyłożył magistratowi Farel. Lecz magistrat nie dał się przebłagać, przeto Serveta wołającego: "O Boże, zbaw duszę moją! O Jezus, Synu Boga wiecznego, zmiłuj się nade mną!" poprowadzono na miejsce kaźni. Kiedy przyszli na miejsce kaźni, padł on na ziemię w gorącej modlitwie i leżał dość długo, podczas gdy Farel tak przemawiał do ludu: "Widzicie, jaką moc ma szatan, gdy weźmie kogoś w swe posiadanie; ten człowiek jest bardzo uczony i sądził może, że słusznie postępuje, lecz teraz jest w mocy szatana, co każdemu z was mogłoby się przydarzyć". Gdy Servet wstał, Farel zachęcał go, aby coś powiedział. Ten jęcząc i wzdychając wołał: "O Boże, O Boże!" Farel zapytał go wtedy, czy nic innego nie ma do powiedzenia. Servet odpowiedział: "O czymże innym mogę mówić, jeśli nie o Bogu?" Kiedy Farel przypomniał mu, że jeśli ma żonę lub dzieci i chciałby sporządzić testament, to właśnie jest tu notariusz urzędowy, Servet nic na to nie odpowiedział. Zaprowadzono go więc do stosu drew, były to zaś wiązki świeżego drzewa dębowego jeszcze z liśćmi z dodatkiem drew rąbanych. Posadzono Serveta na pniu, ustawionym na ziemi tak, że nogami jej dotykał. Na głowę włożono mu wieniec ze słomy bądź z liści nasycony siarką. Ciało przywiązano żelaznym łańcuchem do pala, szyję zaś grubym sznurem okręconym luźno cztero czy pięciokrotnie, książkę przytroczono do biodra. Prosił Servet kata, by go długo nie męczył. Tymczasem kat wionął przed nim ogniem, a następnie zapalił stos dokoła. Ujrzawszy ogień Servet wydał okrzyk tak okropny, że grozą przejął zebrany tłum. Niektórzy z tłumu zaczęli rzucać [na stos] całe wiązki drzewa, on zaś, krzycząc straszliwym głosem: "Jezusie, Synu wiecznego Boga, zmiłuj się nade mną!" - po półgodzinnych prawie mękach wyzionął ducha. Niektórzy twierdzą, że Kalwin, widząc jak Serveta prowadzą na śmierć, uśmiechnął się kryjąc lekko twarz w fałdach sukni. Cała ta sprawa wzburzyła wielu pobożnych mężów i wywołała niebywałe zgorszenie, którego - jak się zdawało - nic nigdy zatrzeć nie zdoła. Wielu bowiem zbrodni godnych nagany dopatrują się pobożni ludzie w tym wydarzeniu. Zbrodnia pierwsza polega na tym, że zgładzony został w Genewie człowiek z powodu religii - twierdzą bowiem oni, że nie należy nikogo zabijać z powodu religii. Kiedy na dowód przytaczano im werset Starego Testamentu o zabijaniu fałszywych proroków, oni cytują Nowy Testament, gdzie jest mowa o tym, że nie należy wyrywać kąkolu przed żniwami. Jeśli Kalwin mówi, że kościoły szwajcarskie zgodziły się na śmierć Serveta, oni odpowiadają, że kościoły owe nie mogły być sędziami, gdyż same były podsądnymi. Oskarżał je bowiem, a wśród nich również kościół genewski, właśnie Servet. Z kolei dziwią się, że Kalwin, aby na śmierć skazać innego człowieka, sprzysiągł się z tymi kościołami, których naukę kiedyś potępił. Albowiem w książce francuskiej "O Wieczerzy" potępia wyraźnie Zwingliego, Oecolampadiusa wraz z Lutrem i twierdzi, że oni zbłądzili. A jeśli zbłądzili w nauce o Wieczerzy, mogli także zbłądzić w dochodzeniu sądowym. Zbrodnia druga polega na tym, że Servet zamordowany został za sprawą Kalwina; on to bowiem, aby zniszczyć swego przeciwnika, uczynił oskarżycielem swego sługę kuchennego, człowieka zupełnie nie znającego ani Serveta, ani zagadnień, które Servet roztrząsał; tego rodzaju postępowanie zaś tak bardzo - powiadają - sprzeczne jest z charakterem Chrystusa, jak ziemia daleka jest od nieba. Przyszedł Chrystus bowiem nie po to, aby gubić, lecz aby zbawiać. Zbrodnia trzecia - że Servet zginął tak okrutną śmiercią, choć przecież pokornie prosił o miecz. To niesłychane okrucieństwo może zrodzić podejrzenie, jakoby genewczycy chcieli przypodobać się papieżowi i dowieść tym postępkiem, że nie różnią się od niego, choć w słowach go atakują. Zbrodnia czwarta - że dla zabicia Serveta sprzysięgli się ewangelicy z papistami, co nasunęło niektórym ludziom myśl, że do tej przyjaźni pomiędzy nimi doszło w taki sam sposób jak między Piłatem a Herodem, gdy szło o śmierć Chrystusa. Zbrodnia piąta - że księgi Serveta zostały spalone, czego (jak i innych rzeczy) chyba od papieża się nauczyli. A przecież, jeśli słuszna jest nauka Kalwina o predestynacji i o wybraniu, nie potrzebowali się lękać, aby Servet kogoś w błąd wprowadził, skoro przecie wybranych zwieść nie można. Jeśli zaś grzechy są koniecznością, i to z woli Boga, nie mógł Servet nie uczynić tego, co uczynił, nie mogli kalwiniści nie być oszukani, jeśli przeznaczone jest, aby byli oszukani, ani nie mogli być oszukani, jeśli jest, aby nie byli oszukani. Zbrodnia szósta - że zmarły Servet został ponadto publicznie na kazaniach skazany na kary wieczyste, a uczyniono to w ten sposób, że ci, którzy słyszeli, jak Farel grzmiącym głosem ogłaszał wyrok, powiadają, że zgroza wstrząsnęła ich całym ciałem i duszą. Zbrodnia siódma - że Kalwin pisze podobno książkę przeciwko zmarłemu
już Servetowi, co znów nasuwa myśl o podobieństwie do tego postępku
Judejczyków, którzy po śmierci Chrystusa prosili Piłata (nazywając
Chrystusa oszustem), by straże pilnowały jego ciała. Tak też - powiadają
- Kalwin obawia się nie tego, że ciało Serveta
zostanie potajemnie porwane (bo Kalwin zatroszczył się pilnie, by to
uniemożliwić), lecz że prochy jego przemówią. Poza tym, jeśli chciał
pisać przeciw niemu, powinien był pisać za jego życia, by dać mu
możność udzielenia odpowiedzi, na co nawet złoczyńcy się zezwala." |
Fragment z książki: Michał Servet, Lech Szczucki, Książka i Wiedza, Warszawa 1967 |
![]() |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz